Niedługo nowe opowiadania

Czeka was ostatni rozdział "Poskramiacza Anakond" oraz kontynuacja "Bagietki"

czwartek, 14 grudnia 2017

"Krystian" Rozdział IV



Podejdę do niego. I zapytam.

Dokładnie. Jest 13:53. Za chwilę kończę tę robotę. Podejdę i zapytam.

Dlaczego chce mnie zaprosić do siebie?

Dlaczego jest tak przesadnie miły względem mnie?

Dlaczego rzucał jakieś aluzje w moim kierunku?

No i czy jest gejem?

Rzucę te wszystkie pytania prosto z mostu. Bez owijania w bawełnę. Bez kręcenia i tworzenia niepotrzebnej atmosfery niepokoju.

- Za pięć druga, Maro. Choć kurwa - rzucił Janusz, machając ręką. - Na co tu bedziemy czekać, na śmierć kurwa?
- Ja nie idę. Muszę jeszcze pogadać z Krystianem.
- Spoko, foko. To do śiródy, Mareko.
- Jak to do środy? - zapytałem. - Nie będzie cię jutro w pracy?
- Co kurwa? W jakiej pracy, kurwa? - zaśmiał się. - Jutro jest wolne przecież.
- Co? Jak to?
- To ty nie wiesz kurwa? Jutro jest 11 listopada, Dzień Niepodległości, kurwa.

Zajebiście, odpocznę sobie.

Oraz zajebjście, znowu jestem nie w czasie.

- No tak, kompletnie zapomniałem - udałem.
- Nooo... Żebyś jutro nie zapomniał do kościoła iść, kurwa. Na którą idziesz?

Że co?

- Nie wiem, zobaczę o której wstanę, - odpowiedziałem, zastanawiając się dlaczego z nim o tym w ogóle rozmawiam.
- Spoko. To widzimy się jutro w kościele, może, kurwa. Nara - powiedział i odszedł.
- Nara - odpowiedziałem.

Widzimy się w kościele? To on też jest z Klaubuszowej? Nigdy go tam nie widziałem.

Nieważne.

Ale zaraz. Jeśli jutro jest święto, to dlatego Krystian chciał żebym do niego pojechał. Skoro będziemy (z pewnością) siedzieć do późna, to nie trzeba będzie się martwić jutro o pracę.

Tak to sobie zaplanował. Spryciarz.

Jednak wciąż nie wiedziałem wszystkiego na 100%. To tylko moje domysły. Ale stwierdziłem, że nie będę się pytać i poczekam na niego w stołówce.

Lecz niestety (choć raczej stety) nie udało mi się uniknąć rozmowy. Właśnie zacząłem iść w kierunku szatni, kiedy usłyszałem znajomy głos.

- Hej, Marku - zawołał ciepło. - Dokąd idziesz?
- Do szatni, przebrać się.
- Zrozumiałe, ale chciałeś ze mną porozmawiać.

Chciałeś że mną porozmawiać. Stwierdzenie. Nie pytanie. Żadnego "chyba" lub "podobno". Nawet mu o tym wcześniej nie mówiłem.

- Skąd wiesz? - zapytałem, robiąc facepalm w myślach.
- Szedłeś w moją stronę. Widziałem cię, ale ty mnie nie, gdyż zasłaniały ci mnie regały z materiałami. Potem rozmawiałeś z Januszem, zastanawiałeś się chwilę i zawróciłeś - wymienił po kolei wszystkie czynności.
- Obserwujesz mnie? - zadałem najgorsze możliwe pytanie.
- OK, rozumiem, nie było tematu, na razie, cześć - rzucił oschle.
- Poczekaj! - rzuciłem żałośnie. - Co teraz będziesz robić?
- Mówiłem ci, że zostaję dziś dłużej w pracy. Poza tym, nie sądzę, aby to było pytanie, które chciałeś zadać.
- Wiem, ale chcę pogadać w jakiejś luźniejszej atmosferze.
- To idź się przebierz i przyjdź na dolną halę do magazynu. Pomożesz mi z robotą. Będę pakował różne materiały. Trochę tego jest, a przyda mi się pomocna dłoń.
- Ale przecież nie można wchodzić na halę w swoich ubraniach.
- Teraz tu prawie nikogo nie ma. Znaczna część osób wzięła wolne lub poszła na pierwszą zmianę ze względu na jutrzejsze święto. Także nie krępuj się. Czekam na ciebie na hali - powiedział i odszedł.

Pobiegłem czym prędzej do szatni, przebrałem się i pomaszerowałem do magazynu.

...

Magazyn był dość czysty w porównaniu do reszty pomieszczeń w całym budynku. Jedyną niedoskonałością były sterty różnych przedmiotów. Gumki, gwoździe, plastikowe nakrętki. Ale właśnie to było naszym zadaniem, spakowanie ich i uprzątnięcie śmieci. Nie było tam nikogo, oprócz nas.

- Ładnie wyglądasz - pewnie skomplementował Krystian.

Dla niektórych mogłoby się to wydać dziwne, bo w końcu jest facetem i właśnie pochwalił faceta. No ale to tylko potwierdza, że jest cieplutki. A właściwie gorący jak morski piasek w upalny dzień.

- Dzięki - odpowiedziałem.
- Nie dziękuj, jesteś pierwszym facetem, który ma tutaj gust i styl. Oczywiście pierwszym po mnie.

Miałem dziś na sobie chinosy w kolorze wielbłądziego brązu, czarne trampki bez sznurowadeł typu slip on oraz kobaltową koszulę.

- Cóż za skromność.
- Nie przeczę. Zakasaj sobie rękawy, abyś się nie pobrudził.

Jak powiedział, tak zrobiłem. Teraz, kiedy nie miał już na sobie swojego zielonego fartucha, mogłem zobaczyć jego błękitny T-shirt, który idealnie pasował do kremowych spodenek i białych półbutów. Wyglądał jakby ubrał się na spacer w letni wieczór.

Wziąłem puste pudło w swoje ręce i zacząłem je zapełniać śrubami.

- Miałeś rację - zacząłem jak zwykle owijać w bawełnę - Ludzie tutaj są okropni.
- Twoje stwierdzenie z pewnością jest podparte jakimś przykrym zdarzeniem. Z kim rozmawiałeś - zapytał?
- Z Januszem.
- To najgorszy typ tutaj. Wszystkich obgaduje. Z pewnością coś o mnie mówił.
- Stwierdził, że nie jesteś facetem - poinformowałem, oszczędzając szczegółów.
- Nie zaskakuje mnie to.
- Mówił też, że często chodzisz na siłownię.
- A to zbrodnia?

- Nie, lecz on uważa inaczej.

Zadrwił i ironicznie pokręcił głową.

- Tu wszyscy uważają inaczej. Wszyscy są czepialscy i wredni, wszyscy są...

Urwał w pół zdania.

- Echhh... Nie rozmawiajmy o tym.

Wziął głęboki oddech.

- Uwielbiam sport. To mój sposób na odstresowanie się. Poza tym, rzeźbią się mięśnie. Nie mam na to parcia, po prostu wyładowuję energię, a mięśnie się ćwiczą.
- Dobre podejście - skwitowałem.
- Tobie też by się przydał trening. Jesteś za chudy. Nie żebym cię krytykował, ale facet musi mieć fajną budowę. To nie tylko siła fizyczna, która pomaga ci przenieść meble, ale przede wszystkim psychiczna. Daje ci pewność siebie i determinację. Poza tym są jeszcze względy wizualne. Każdy woli się przytulić do fajnie wyrzeźbionego ciałka, aniżeli do góry tłuszczu. Wielu ci powie "Nie, nie, to nie prawda, wygląd się nie liczy, liczy się wnętrze", lecz żeby poznać człowieka od wewnąttrz musi nam się spodobać na zewnątrz,
 nie mam racji?

Puścił oczko.

- Masz całkowitą rację - odpowiedziałem lekko onieśmielony.
- Czy o tym chciałeś ze mną porozmawiać - niespodziewanie zapytał.
- Tak - odparłem, kłamiąc.

Nie uwierzył. Wrócił więc do poprzedniego tematu i złożył kolejną propozycję.

- Jeśli chcesz, możemy razem odbyć u mnie w domu twój pierwszy trening. Co prawda nie mam siłowni, ale mam rowerek i worek treningowy. Poboksujemy. Co ty na to?
- Pewnie. Już dawno chciałem zacząć, ale jakoś nie mogłem się przełamać.
- Dokończmy więc czym prędzej robotę i chodźmy.

Około godziny później wszystko było już uporządkowane. Zeszliśmy na dół się ubrać, i udaliśmy się do wyjścia.

Następny Rozdział - TUTAJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz