Niedługo nowe opowiadania

Czeka was ostatni rozdział "Poskramiacza Anakond" oraz kontynuacja "Bagietki"

niedziela, 17 grudnia 2017

"Krystian" Rozdział V



Po zachodzie słońca temperatura zaczęła wyraźnie spadać, a poziom śniegu wynosił co najmniej dwadzieścia centymetrów. Pomyśleć, że jeszcze wczoraj było piętnaście kresek powyżej zera.

Rano, o 5:37, kiedy wysiadłem z pociągu, było około dziesięciu stopni. Jednak już wtedy poczułem, że coś się zmienia. Niespełna pół godziny później zaczął padać śnieg.

Ech, nie ma to jak ubrać się niestosownie do pogody.

Jakoś zdołaliśmy się przedrzeć przez te góry śniegu i przedostać do samochodu.


Krystian przekręcił kluczyk, włączył wsteczny i ruszył.

...

Ruch na drodze był niewielki. O tej porze dnia ludzie już zwykle są w domu i jedzą obiad po skończonej pracy.

- Opowiedz mi o swojej pasji - zacząłem. - Dlaczego robisz z niej taką tajemnicę.

Postukał palcami o kierownicę, przełknął ślinę i rzucił szybkie spojrzenie w moją stronę. Zestresował się.

- Powiedziałem ci już podczas śniadania, że opowiem o tym w domu - odpowiedział chwiejącym się głosem, w którym można było wyczuć lekką nutę irytacji.
- Och, nie bądź taki skryty. Krystian, mający swoje żelazne zasady, nieprzejmujący się opiniami innych oraz kreatywny i pomysłowy nie chce mi opowiedzieć o swojej pasji, bo się wstydzi? - zademonstrowałem, artykułując każdą głoskę i wymachując rękoma.

Chwila milczenia, westchnienie.

- No dobrze, powiem ci, ale obiecaj, że nie będziesz się śmiać.
- Proszę cię, znasz mnie przecież.
- Tylko jeden dzień.
- Ale widzisz, że jestem inny niż reszta tego zaściankowego towarzystwa. Mów.

Wziął głęboki oddech i zaczął mówić.

- Moda. A właściwie projektowanie ubrań - powiedział wypuszczając z siebie ciśnienie.
- Heh - parsknąłem lekkim śmiechem.
- Miałeś się, kurwa, nie śmiać - wykrzyknął prosto w moją twarz.
- Nie śmieję się z twojego zainteresowania - zakomunikowałem - lecz z tego, że to ukrywasz. Przecież projektowanie ubrań jest ekstra. Sprzedajesz już coś?
- Tak. Zaprojektowałem już jedną kolekcję ubrań dla pewnej znanej marki - poinformował.
- Na projektowaniu ubrań, można nieźle zarobić, tak jak i na muzyce. Oczywiście jeśli jest się w tym dobrym. A myślę, że jesteś. Jaki to rodzaj ubrań?
- Ubrania z fotonadrukiem. Jedzenie, przyroda, architektura. Takie ubrania stają się teraz coraz bardziej popularne.
- Wiem mam kilka.
- Serio? - zapytał zdziwiony.
- Naturalnie. Nie przyszedłem w nich nigdy do pracy. Szkoda się w nich tam pokazywać, bo jeszcze ktoś skrytykuje.
- Masz rację - przyznał. - Wiesz, nie mówię o tym głośno, bo wiem jak ludzie reagują. Nie obchodzi mnie to, lecz wolę sobie oszczędzić wysłuchiwania głupot na mój temat - poinformował. - Ludzie uważają, że to nie męskie. Ty z muzyką masz pewnie podobnie? - spytał.
- Tak - odparłem. - Ludzie potrafią być potworami.
- Nie psujmy już sobie wieczoru - oznajmił. - Za chwilę będziemy na miejscu i rozpoczniemy trening. I pamiętaj, żadnych forów. Dam ci taki wycisk, że jutro z łóżka nie wstaniesz - zadeklarował, uśmiechając się.
- Mam nadzieję - odparłem.

Wjechaliśmy do Izdebnej. Kilka minut później byliśmy już na miejscu.

...

Po wyjściu z samochodu moim oczom ukazał się sporej wielkości dom.
Otoczony był drewnianym płotem, a z tyłu znajdował się ogród.

- Wchodź, nie krępuj się - powiedział Krystian, zapraszając mnie do swojej posiadłości.

Otworzyłem bramę i zacząłem iść po chodniku z kostki brukowanej. Po dotarciu to drzwi okazało się, że zamiast klamki na drzwiach znajduje się gałka. Nigdy nie umiałem ich przekręcać. Również i tym razem mi się nie udało.

- Poczekaj, zapomniałem, że są zamknięte - rzucił i podał kluczyk. - A teraz?

Przez chwilę nie mogłem trafić kluczem do zamka, gdyż było cholernie ciemno.

Poza tym, to nie ja tu wkładam.

Przekręciłem gałką po raz kolejny i usłyszałem znajomy dźwięk. Drzwi się otwarły. A jednak umiem obsługiwać gałki.

Od razu poczułem przyjemne ciepło oraz pacyficzną nutę drzewa sandałowego. Wejście prowadziło prosto do salonu. Wnętrze było bardzo sympatyczne. Nie przypominało tych nudnych, nowoczesnych domów jakie teraz dominowały na każdym kroku. Było w nim czuć domowy, rodzinny klimat.

Jednak jak się później okazało, dom był praktycznie pusty.

- Mieszkasz tu sam? - zapytałem.
- Tak. Odziedziczyłem ten dom po moich zmarłych rodzicach. Zginęli w lutym tego roku.

Milczałem.

- Byli na rejsie na Morzu Kaspijskim. Wycieczkowiec nagle zaczął tonąć. Większość pasażerów udało się uratować, ale niestety moi rodzice...

Urwał. Jego oczy zaszkliły się.

- Chcesz o tym porozmawiać?

Oddychał szybko. Słyszałem wyraźnie bicie jego serca. Nie odzywał się jeszcze przez chwilę.

- Nie ma o czym. Rozbierz się. Zdejmij buty, bo będziemy ćwiczyć. Zaraz dam ci strój. Chcesz się czegoś napić? Herbaty może. Na rozgrzanie.
- Tak poproszę.
- Idź do kuchni i się obsłuż. Wszystko znajdziesz. Ja tym czasem idę się przebrać i przygotować dla ciebie strój.

Kiedy zniknął za drzwiami, ja poszedłem do kuchni. W półce znalazłem opakowanie herbaty owocowej. Wziąłem jedną torebkę, włożyłem do kubka i zalałem gorącą wodą.
Brałem pierwszy łyk, gdy właśnie wrócił Krystian przebrany w sportowe ubranie.

- Gotowy? Masz, to Twój strój. Przebierz się i potem zejdź do piwnicy. Tam jest moja mała siłownia. Będę czekać.

Kiedy poszedł na dół, ja wszedłem do pokoju i czym prędzej się przebrałem.

Zszedłem na dół i wkroczyłem do jego małej, acz dobrze wyposażonej siłowni. Oprócz worka i rowerka znajdowały się tam piłka gimnastyczna, materac, drabinka, guma, kilka piłek i para hantli.

- Witam cię w mojej skromnej siłowni - zakomunikował uroczyście. - To co. Zaczynamy?
- Tak jest panie trenerze.
- Zróbmy więc czterdzieści pajacyków na rozgrzanie.

Zaczęliśmy ćwiczyć. Podczas całego ćwiczenia przyglądałem się Krystianowi, a raczej jego boczkom, które były widoczne kiedy jego koszulka się podnosiła. Gołym okiem było widać, że są wyćwiczone.

- Teraz przysiady, a potem jeszcze kilka innych ćwiczeń i zabieramy się do boksowania.

Podczas robienia przysiadów stanąłem nieco za nim, żeby móc widzieć jego przepiękne pośladki wypinające się przy każdym powtórzeniu. Były proporcjonalne do reszty jego ciała. Nie za duże, nie za małe. W sam raz, aby się wgryźć.

Kończąc to ćwiczenie już nie miałem sił. 

- Mam dość - wypowiedziałem dysząc.
- Żartujesz?! To dopiero początek - poinformował.

Zrobiliśmy resztę ćwiczeń na rozgrzewkę i zabraliśmy się za prawdziwy trening.

- Słuchaj - zaczął. - Pierwszą rzeczą, którą musisz zrobić, to rozluźnić się i czuć się swobodnie. Bez tego nie będziesz trafiał prawidłowo w worek, a twoja postawa będzie niewłaściwa. Którą stronę ciała masz silniejszą?
- Lewą.
- W takim razie stań prawym bokiem do worka - zademonstrował, przytrzymując mnie mocno za tułów. - Teraz wysuń prawą nogę do przodu... Ooo..., właśnie tak. Lewą przesuń nieznacznie do tyłu. OK. Teraz lewą ręką zakryj lewy policzek, a prawą trzymaj z przodu na wysokości głowy. Zaczynaj.

Początkowo nie bardzo wiedziałem jak zacząć. Zastanawiałem się kilka sekund po czym zebrałem w sobie wszystkie siły i z impetem uderzyłem w worek prawą ręką. Potem jeszcze raz prawą. Następnie lewą. Potem znowu prawą. I znowu lewą. I jeszcze raz lewą. I kolejny raz lewą. Waliłem coraz mocniej i szybciej. Z każdą sekundą mój oddech przyspieszał, serce zaczynało bić coraz mocniej, a małe kropelki potu pojawiły się na czole.

Czułem w sobie adrenalinę, złość, jakiej nigdy dotąd nie doświadczyłem. Złość, kumulującą się we mnie latami. Złość wylewającą się coraz mocniej z każdym kolejnym ciosem.

- Dobrze, dobrze!  - wiwatował Krystian - Tak jest! Dalej!

Czułem się jak Bóg. W tamtym momencie nikt i nic nie mogło mnie powstrzymać. 

- Jedziesz, jedziesz! Nie poddawaj się! Tak dalej! - krzyczał. 

Byłem Bogiem, ale czułem jakby wstąpił we mnie jakiś demon.

...

Po kilku minutach Krystian zaczął się niepokoić.

- Dobra! Dobra! - zaczął uspokajać. - Ej, ej! Uspokój się!

Ale ja go nie słyszałem. Byłem tak zaabsorbowany. Tak w swoim świecie.

- Marek, Marek!!!  - Wrzeszczał zdenerwowany. - Przestań, kurwa. Błagam!

Poczułem jego ramię próbujące mnie uspokoić. Ale go odepchnąłem.

- Marek, na litość boską! Co się z tobą dzieje?

Byłem czerwony jak letnie, zachodzące słońce. Pot lał się ze mnie wodospadami. Mój T-shirt był przyklejony do mojego ciała. Czułem wszystkie mięśnie.

I nagle przyszedł moment, kiedy poczułem, że zaczynam tracić siły. Świat zaczął wirować. Nogi zaczęły mi mięknąć. Ciosy były coraz słabsze i coraz mniej precyzyjnie. Odniosłem wrażenie jakbym się zapadał. 

I w pewnym momencie poczułem jakieś ciepło na swych plecach.

...

- Marek! Marek! - usłyszałem znajomy głos. - Obudź się, proszę.

Czułem jak klepie mnie po policzku.

Zacząłem otwierać oczy. Nadal kręciło mi się w głowie. Nie miałem siły się podnieść. Leżałem na materacu.

- Wody... - wydukałem.
- Już ci przyniosę. Poczekaj.

Wyszedł i wrócił po minucie ze szklanką zimnej wody.

Wziąłem łyk i poczułem jak ochładza moje spieczone gardło.

- Od razu lepiej. Co się stało?
- Zasłabłeś - wyjaśnił. - Nigdy nie widziałem kogoś tak diabolicznie uderzającego. Wyglądało to, jakbyś z kimś walczył. Nie mogłem uwierzyć, że to ty.

Spróbowałem się podnieś, ale Krystian położył mi rękę na piersi. 

- Ani mi się waż - rzekł ostro. - Jesteś wycieńczony.
- Nic mi nie jest.
- Leż, powiedziałem. Zdejmę ci ubrania. Jesteś cały mokry.

Podniosłem nieznacznie tułów i Krystian zdjął moją przepoconą koszulkę. Następnie zrzuciłem spodenki.

Leżałem bezwładnie i patrzyłem prosto w jego oczy. Widziałem, że jest zahipnotyzowany. Nie wykonywał żadnych gestów, żadnej mimiki. Po prostu patrzył.

- Na pewno wszystko w porządku? - zapytał nadzwyczaj słodkim głosem.
- Tak - odparłem. - Ale nigdy nie czułem się tak pewny siebie, jak w tamtym momencie - dodałem. -  Nic nie mogło stanąć mi na przeszkodzie.
- Sądzę, że to negatywne emocje, które zbierałeś w sobie przez lata. Musiały kiedyś z ciebie wyjść.
- Też tak myślę.

Spróbowałem się podnieść po raz kolejny, lecz i tym razem Krystian położył mi rękę na klacie.

Ale teraz jej nie zabrał. Wciąż tam była. Trzymał ją tam kiedy nagle... 

... zaczął mnie głaskać i bawić się moimi włosami. Zapłatał je sobie wokół palców.

Robił to bardzo pieszczotliwie. 

Nasze spojrzenia spotkały się. 

Oboje wiedzieliśmy co się zaraz stanie.

Następny Rozdział - TUTAJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz