Niedługo nowe opowiadania

Czeka was ostatni rozdział "Poskramiacza Anakond" oraz kontynuacja "Bagietki"

poniedziałek, 11 grudnia 2017

"Krystian" Rozdział II



- Skąd jesteś? - zapytał radosnym głosem.

Z daleka dało się poczuć nutę orzeźwiających perfum. Świeża morska bryza, soczysta limonka, orzeźwiająca mięta, słodki cynamon, aromatyczny rozmaryn, lekki bursztyn oraz łagodne muśnięcia majowego kwiatu wiśni.


- Skąd jestem? Nooo... z Klaubuszowej - wyjąkałem z trudem.
- Dość daleko masz do pracy - stwierdził. - Ja mieszkam w Izdebnej. Mała miejscowość sąsiadująca z Przysoszą. Długo tu pracujesz? - zapytał, rzucając w moją stronę słodkie spojrzenia szafirowych oczu.
- Yyyy... Noooo... Niee... Trzy tygodnie, chyba, jakoś tak - odpowiedziałem zesrany, upominając się w

duchu.

Zawsze muszę się tak spinać przy przystojnych facetach? Jak tak będzie zawsze, to nigdy nie zarucham, a raczej mnie nie zaruchają. To znaczy, żaden przystojny facet mnie nie zarucha, bo pryszczatych tuzin, a brudnych kolejka już czeka.


- Dobrze się czujesz? - zapytał - Wyglądasz bardzo blado.
- Tak. Po prostu nie zjadłem śniadania.
- To niedobrze. Śniadanie jest podstawowym posiłkiem. Rano organizm potrzebuje największej ilości minerałów i witamin, aby funkcjonować poprawnie przez resztę dnia. - poinformował, niczym lekarz swojego pacjenta o konsekwencjach zaniechania zażywania leków i niestosowania się do zaleceń.


Właśnie, dlaczego on nie jest lekarzem, tylko jakimś tam brygadzistą na produkcji. W białym, lekarskim fartuchu świetnie, by się prezentował. Zwłaszcza jako urolog.

Nie dość, że uroczy, to jeszcze opiekuńczy.

- Teraz już wiem dlaczego wołają na mnie "Zombie" - zażartowałem.
- Haha... - roześmiał się z mojego jakże dennego dowcipu, odsłaniając swoje równe, perłowo-białe zęby.


Dochodziliśmy właśnie do mojego nowego miejsca pracy, gdy niespodziewanie zadryndał rozkosznie jego telefon.


- ...tak, mhm... Już idę - odpowiadał na pytania po drugiej stronie połączenia.


- Słuchaj, wzywają mnie, muszę iść. Tam stoi Janusz. Podejdź do niego, on ci wszystko wyjaśni. Na razie. Do potem.


Z każdym kolejnym słowem przyspieszał kroku.


Pomimo niskiej temperatury na hali oraz listopadowej śnieżycy, miał na sobie krótkie spodenki, dzięki czemu można było zobaczyć jego zgrabne, pokryte łagodną opalenizną i drobnym, czarnym owłosieniem łydki.


Truchtał coraz szybciej, po czym zniknął za regałem ze śrubami.

... 

- Cześć Janusz. Marek jestem, miło Cię poznać - przywitałem się radośnie.
- Siemano, kurwa. Widzę, że Cię tu kurwa wysłali - odparł zirytowany.
- Ano - odpowiedziałem zdezorientowany.

Czyżby kolejna nieszczęśliwa jednostka?


- No to masz kurwa chopie przejebane, kurwa. Będziesz tu kloł co minutę kurwa na to łustrojstwo pierdolone. Jebie się to co chwila kurrdwa...

Popełnić tyle błędów w ciągu 10 sekund. Ehhh...


6:27.


Witaj pracy.

... 

Przez drugie pół godziny, Janusz, przeklinając co drugie słowo, tłumaczył mi co mam robić. Zrozumiałem już po pięciu minutach, ale że on dopiero po pięciu tygodniach od czasu swojego zatrudnienia, doszedł do wniosku, że ja również zrozu
miem to dopiero za pięć tygodni.


Gość niczego nie wiedział. Jakby utknął w czasie, między paleolitem, a mezolitem w erze kamienia łupanego.


- Dobra. To na razie rób to, ale kurwa pytaj jakoby cosik się działo, albo byś nie wiedzioł, bo kurwa nie ogarniesz tego. Ni chuja...


Kiedy się oddalił, zająłem się pracą. Testowałem jakieś płytki wkładając je do urządzenia, które w sumie nie wiem co w nich testowało.


Jednak to nie było najważniejsze. Przez cały czas rozmyślałem o Krystianie.


O tej jego twarzy w kształcie serca. O króciutkich, równo przystrzyżonych, kruczo-czarnych włosach. O szafirowych oczach, amarantowych ustach, białych zębach, małym, zadartym nosku, lekko uniesionym do góry. O nieco wypukłych policzkach, pokrytych ciepłą czerwienią.

Co za geny. Damn!


Jeżeli on tak wygląda, to jak musi wyglądać jego ojciec. Umięśniony potwór z ogromnym pistoletem między nogami, pełnym naboi. Coś jak 'Desert Eagle' długości 26 centymetrów.


A co jeżeli ma braci?


Wybałuszyłem w myślach oczy nie wiedząc, że zrobiłem to również w rzeczywistości. Mężczyzna czyszczący piec spojrzał na mnie z politowaniem. 


I te jego zgrabne, wyważone ruchy.


Oczywiście Krystiana, nie tego sprzątacza, o którym właśnie wspomniałem.

Pośladki, opadające i podnoszące się na zmianę. Z pewnością w kolorze dojrzałej brzoskwini. Nic tylko wgryźć się w ich soczysty miąższ. Zgrabne, lecz bardzo męskie nogi. Typowe dla samca gej-alfa. 

Oraz tułów, który choć skryty pod ubraniem, robi wrażenie.


Jak wygląda bez ubrań, nie trzeba sobie wyobrażać. Z pewnością n
ieco umięśniony, słodko owłosiony, nic tylko całować i głaskać.


Och, gdybym tylko...


I wtedy poczułem na ramieniu czyjąś dłoń.

- Nie idziesz na... Hy... Kurwa! - krzyknął głos.


Byłem tak zamyślony, że nawet nie zauważyłem, że ktoś się zbliża. Wystraszyłem się co nie miara.


Odwróciłem się i zobaczyłem zakłopotanego moim zachowaniem Krystiana.


- Marku, ale się wzdrygnąłeś, nic ci nie jest? - zapytał wyraźnie zmartwiony.
- Nie - odparłem. - Po prostu się zamyśliłem.
- Nie chciałem Cię przestraszyć - powiedział z lekkim poczuciem winy. 
- Nic nie szkodzi.
- Nad czym tak myślałeś? - zapytał zaciekawiony.
- Nad pracą, którą wykonuję. W sensie, czy dobrze to robię - skłamałem.
- Tak, dobrze się spisujesz. Lecz teraz na to nie pora. Przyszedłem się zapytać, czy idziesz na przerwę. Wszyscy wyszli, a ty wciąż stoisz nad maszyną.


Kiedy skończył, rozglądnąłem się po hali. Rzeczywiście. 
Ani żywego ducha.

- Taak. Po prostu byłem tak zaabsorbowany pracą, że zupełnie nie zauważyłem, że zaczęła się przerwa - odpowiedziałem ciężko.
- No to chodź - rzucił - idziemy na śniadanie.

Wyłączyłem urządzenie do testowania czegoś tam i równym krokiem poszedłem wraz z Krystianem na stołówkę.


...


Stołówka była zatłoczona.


No skoro trzysta osób idzie na przerwę w tym samym czasie, to nie ma się co dziwić. Jednak udało nam się znaleźć wolny stolik na samym końcu sali. Zajęliśmy swoje miejsca.


- O cholera! - przekląłem zły.
- Co się stało? - zapytał Krystian.
- Zapomniałem zabrać jedzenia z domu. Zostało w lodówce. 
- Masz moją kanapkę - powiedział, po czym przesunął ją po stoliku w moim kierunku.


Nawet ten nic nie znaczący ruch wyglądał u niego powabnie.


- Nie trzeba dam radę - zakomunikowałem cicho.
- Nie dasz. Co ci mówiłem o śniadaniu? Pamiętasz?
- Tak pamiętam - wybąkałem.
- No to skoro pamiętasz, to smacznego - pożyczył, gestykulując rękoma.


Zawstydzony wziąłem kanapkę i zrobiłem pierwszy kęs.


- Czym się interesujesz? - zagabnął.
- Dlaczego pytasz?
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie! - odrzekł stanowczo.
- Muzyką. A dokładniej śpiewem.
- Na prawdę? W jakim gatunku muzycznym śpiewasz? - spytał.
- Pop. To znaczy wykonuję szeroko pojmowaną muzykę rozrywkową, lecz pop jest moim głównym nurte
m.

- Intrygujące. Masz jakieś kawałki, występy? Można Cię gdzieś posłuchać?

Dociekał coraz bardziej. Podobało mi się to. 
Był pierwszą osobą w tym "obozie pracy", która jest otwarta i rozmowna.


Interesuje się nie tylko tym, czy praca jest dobrze wykonana i czy wszyscy przestrzegają zasad i przerw co do sekundy, ale również chce poznać swoich pracowników i się z nimi zaprzyjaźnić.


- Piszę teksty, - odrzekłem - głównie w języku angielskim. Jeżeli chodzi o występy, to moim jedynym jak do tej pory był występ w Katowicach. Mianowicie, aplikowałem do szkoły muzycznej, ale niestety nie dostałem się do drugiego etapu.
- Przykro mi. Ale grunt to wierzyć w siebie i się nie poddawać - pokrzepił z uśmiechem.
- A ty czym się interesujesz?


Oddałem pytanie, lecz zauważyłem jakby się zaniepokoił. Zmarszczył czoło. Nawet to było u niego seksowne. Zastanawiał się chwilę nad opowiedzią i rzekł.


- Mam takie jedno zainteresowanie, ale nie chcę o nim tutaj rozmawiać - oznajmił.
- Dlaczego? - zapytałem wyraźnie zbity z tropu. - Wstydzisz się?
- Nie. Po prostu ludzie, którzy tu pracują, to straszni plotkarze. Informacje w tym budynku rozchodzą się z prędkością światła.
- Heh - skwitowałem - Coś o tym wiem.
- O Tobie też już plotkują? - zapytał znając odpowiedź.


Przytaknąłem.


Chwila ciszy.


- Jeżeli będziesz chciał pogadać - zacząłem - i odpowiedzieć mi o swoim zainteresowaniu, to przyjdź i powiedz. Poczekam.
- Nie musisz czekać. Pogadamy dzisiaj po pracy.
- Jak to?
- Tak to. Zapraszam cię do siebie do domu. Opowiem ci o swojej pasji. Ty opowiesz mi więcej o muzyce. Mam piwo i mrożoną pizzę. Możemy miło spędzić czas. Co ty na to?


Zdębiałem.


- Dobra - rzuciłem podniecony szybko, bez większego namysłu.
- Świetnie. Będziesz jechał swoim samochodem, czy ze mną, a wóz zostawisz na parkingu? - zapytał.
- Nie mam samochodu.
- To jak przyjechałeś do pracy?
- Pociągiem.
- To jeszcze lepiej - zareagował wyraźnie ucieszony.
- Co?
- Nic, nic.


Dziwne.


- Odwiozę cię potem do domu.
- Ale będziemy pić alkohol - zauważyłem.
- No tak. Racja. W takim razie, możesz u mnie przenocować - zaproponował.
- Nie chcę robić kłopotu.
- Żaden kłopot. Mam duży dom. Znajdzie się dla ciebie pokój - poinformował.


Chwilę się zastanawiałem. Ale w sumie nie wiem nad czym.


Najprzystojniejszy facet, jakiego w życiu widziałem zaprasza mnie do siebie do domu na noc. Zupełnie jakbym sobie to wyśnił. Nie zastanawiałem się już ani chwili dłużej.


- Zgoda, zgadzam się. Widzimy się o czternastej przed głównym wyjściem.
- O szesnastej.
- Co? Dlaczego?
- Muszę dziś zostać trochę dłużej w pracy. Ty w tym czasie również możesz pracować, a jak nie chcesz, to pochodzić po mieście, zjeść coś, lub posiedzieć w szatni i napisać jakiś tekst. Kto wie może akurat wena przyjdzie. W męskich szatniach przychodzi najczęściej.


W męskich szatniach przychodzi najczęściej. Co on, kuźwa, ma na myśli.


- No cóż. Na mnie czas. Ale ty sobie spokojnie dojedz kanapkę. Jest jeszcze trochę czasu. Trzymaj się i do szesnastej - powiedział, po czym odsunął krzesło, wstał i wyszedł.


A ja zostałem z niedojedzoną kanapką, powietrzem przesiąkniętym jego zapachem i głową bolącą od natłoku myśli.


Następny Rozdział - TUTAJ

3 komentarze:

  1. Ciekawie się zapowiada

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie się czyta, ale za to "nie stosowania" pisane rozdzielnie to dałbym po łapach :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Dziś wieczorem robię reedycję I usuwam wszystkie literówki. :)

      Usuń