Niedługo nowe opowiadania

Czeka was ostatni rozdział "Poskramiacza Anakond" oraz kontynuacja "Bagietki"

sobota, 5 maja 2018

"Poskramiacz Anakond" Rozdział I




Czerwcowe słońce wpadające przez wielkie okna balkonowe ogrzewało rozłożony beztrosko na wielkim łożu nagi tors. Jego właścicielem był Jakub, przepięknie zbudowany dwudziestopięciolatek o nienagannej aparycji i ogromnej inteligencji. Wyglądał zajebiście fenomenalnie w przeciwieństwie do jego rówieśników. Swoją witalność i siłę zawdzięczał zbilansowanej i pełnowartościowej diecie oraz ciężkim treningom na siłowni.
Wstał i rozpoczął króciutki, poranny trening. Pompki, brzuszki i przysiady były jego rutyną.

Po skończonym treningu rozpoczął kolejną rutynę. Stanął przed lustrem i zaczął podziwiać swoje pięknie wyrzeźbione ciało. Każdy centymetr kwadratowy skóry skrupulatnie posmarował oliwką. Promienie, które teraz wpadały do pokoju perfekcyjnie oświetlały jego rzeźbę, na której sam widok każdy kutas mógłby wylać z siebie ocean spermy zanim osiągnąłby wzwód.

- Jestem zajebisty - rzekł do siebie, bezczelnie się uśmiechając i odsłaniając śnieżną biel zębów.

Wyginał się w lewo, prężąc gigantyczne bicepsy, potem uniósł ręce do góry, uwydatniając twardy jak stal brzuch, jeszcze później przykucnął lekko uwydatniając masywne odnóża.

Gładził swoje mięśnie, rozpryskując mikroskopijne kropelki oliwki, ściskał je, naciągał i rozciągał, klepał, całował i muskał, kiedy usłyszał ciągły i melodyjny dźwięk.

Spojrzał na wyświetlacz i z ostrożnością odebrał telefon.

- Halo? - powiedział spłoszony.
- Gdzie ty, kurwa, jesteś!? - krzyknął rozgoryczony szef do słuchawki.

Ponownie rzucił okiem na wyświetlacz i zorientował się, że jest już dobre dwadzieścia minut po dziewiątej. Był tak zajęty czczeniem swoich komórek, że nawet nie zorientował się, która godzina.

- Jakub, jesteś tam, do cholery!?
- Ttaak. - Wydukał.
- Masz być w pracy w ciągu pięciu minut!
- Ale szefie, ja...
- Słyszałeś co powiedziałem!?
- Zaraz będę.
- Nie zaraz, tylko w tej chwili!

Usłyszał trzask słuchawki, nim zdążył w ogóle zastanowić się co odpowiedzieć.

- Cholera, będzie wpierdol - rzekł do siebie i wskoczył pod prysznic, szybko zmywając z siebie oliwkę i niedawno wykluty stres.

...

Podszedł do wielkich, szklanych drzwi i zapukał.

- Wejść, proszę - usłyszał donośny głos szefa.
- To ja, szefie - odparł niepozornie.
- Aaa..., to ty Jakubie. Siadaj!

Bezszelestnie odsunął krzesło i zajął miejsce.

- Dlaczego się dzisiaj spóźniłeś?
- Szefie, ja...
- Bez owijania w bawełnę. Powiedz mi co ty, kurwa, wyprawiasz? To już trzecie spóźnienie w tym miesiącu! Co się dzieje z tobą?

Rzeczywiście, tego miesiąca pracował bardzo chaotycznie i niestarannie. Nie pilnował terminów, nie przychodził na spotkania z klientami, zapominał nawet zjeść śniadanie. A to przez jego ex, Marcina, tak samo przystojnego i świetnie zbudowanego.

Byli ze sobą prawie trzy lata, aż pewnego burzowego dnia Marcin oświadczył, że zakochał się w innym facecie i odchodzi. Tak po prostu.

Na nic zdały się prośby i błagania Jakuba. W ciągu kilku dni Marcin stał się przeszłością. Zniknął niczym śnieg przy odwilży i Jakub został sam. Bez miłości, bez bliskości i bez seksu. I nic nie mogło mu zapełnić pustki wewnętrznej.

- Mam problemy. Prywatne - odparł.
- Każdy je ma, Jakubie, i to nie powinno wpływać na twoją pracę. Skup się! Dzisiaj rano spierdolił się komputer w sekretariacie. Zupełnie nowy, kupiony zaledwie dwa tygodnie temu. Próbowaliśmy go naprawić, ale bezskutecznie. Są na nim ważne dane, które mieliśmy wysłać dziś o w pół do dziesiątej do naszego klienta. Jest dziesiąta, a dane wciąż nie zostały przesłane. Gdybyś przyjechał na czas, z pewnością naprawiłbyś tę usterkę. Teraz nie wiem co się stanie. Próbuję się dodzwonić do klienta, ale nie odbiera. Nie wiem, może zgodzi się skorzystać z innej usługi - westchnął poruszony. -  Wiesz, że jesteś jedynym, porządnym informatykiem w tej firmie. Reszta to idioci, którzy ledwo wiedzą jak Excela używać. Masz duży wkład w nasz sukces. Bardzo cię cenię. Bez ciebie wiele rzeczy by upadło - kontynuował swój monolog. - dlatego skoro masz problemy prywatne, to powinieneś je rozwiązać. Daję ci od jutra dwa tygodnie urlopu. Rozwiąż swoje problemy, albo wyjedź gdzieś, odpocznij i wróć do dawnej formy.
- Dziękuję szefie - ledwo z siebie wybąkał.
- Tylko na to cię stać!? - zapytał srogo. - No ale już dobrze, nie będę cię już dzisiaj więcej męczył. Idź i sprawdź ten komputer.

Jakub wstał i uścisnął latynoską dłoń szefa.

Emanuel, bo tak miał na imię, jest rodowitym Brazylijczykiem. Krótko po jego narodzinach, jego rodzice zdecydowali się wyjechać z kraju i wylądowali w Polsce. Spodobał im się tutejszy krajobraz i kultura. Po paru latach ciężkich starań cała trójka uzyskała polskie obywatelstwo, mogli już więc bez przeszkód mieszkać w kraju.

- Do zobaczenia, szefie - powiedział naturalnie i wyszedł.

Emanuel był tak samo jak Jakub muskularny i przystojny, jednak jego sylwetka była przepotężna. Był dużo wyższy od niego o jakieś piętnaście centymetrów, więc stuosiemdziesięciopięciocentymetrowy Jakub czuł się przy nim jak karzeł.

Czasami się zastanawiał, czy tak jak on jego szef nie jest gejem. Zdarzało się, że rzucał na niego okiem, ale nic poza tym. Może po prostu sprawdzał, czy wykonuje swoje obowiązki należycie. A może tak na prawdę rozbierał go w myślach przy każdej nadarzającej się okazji.

Wszedł do sekretariatu i usłyszał Weronikę.

- Dobrze, że jesteś. Mamy poważny problem.

Kolejny Rozdział - TUTAJ

3 komentarze: