Niedługo nowe opowiadania

Czeka was ostatni rozdział "Poskramiacza Anakond" oraz kontynuacja "Bagietki"

wtorek, 1 maja 2018

"Górska Bryza" Rozdział VII



Pomieszczenie było przepełnione tłumem ludzi. Gąszcz głów był tak wielki, że ledwo można było ujrzeć obrazy znajdujące się na ścianach. Gdy już udawało się znaleźć wolny skrawek przestrzeni, oczom ukazywały się przeróżne obrazy amatorskich twórców współczesnych, a wśród nich "Sopocki Zachód Słońca".

Był postawiony praktycznie w samym centrum wystawy, także każdy mógł się mu przyjrzeć, o ile zdołał się przedrzeć przez rzekę garniturów i sukien.

Neptun stał w rogu razem z mamą, ciocią i kilkoma członkami rodziny. Ubrany w granatową marynarkę i złoty krawat prezentował się nadzwyczaj wyrafinowanie.

Co jakiś czas podchodziły do niego pojedyncze osoby, to z branży, to ze świata mediów, to poprosić o autograf.

- Jesteś dzisiaj numerem jeden, mój synu - rzekła matka, pieszczotliwie głaszcząc syna po ramieniu.
- Raczej jednym z wielu, mamo.
- Przestań tak mówić! Spójrz tylko. Inni tylko stoją i się uśmiechają, a do ciebie cały czas ktoś podchodzi. Oni dostrzegli w tobie talent. Przykułeś ich uwagę.

Neptun rozejrzał się po sali. Rzeczywiście, wszyscy stali osamotnieni, tylko on był w centrum uwagi. Spostrzegł dwóch rozmawiających ze sobą mężczyzn. Jeden z nich spojrzał na niego, potem ponownie na swojego rozmówcę, pokiwał głową i skierował się w jego stronę.

- Pan Neptun Szczebietowicz?
- Tak, w czym mogę pomóc.
- Chcielibyśmy razem z moim partnerem porozmawiać z Panem o pańskim obrazie. Nie ukrywam, że jego misterne wykonanie nas zaintrygowało i chcielibyśmy się dowiedzieć jak doszło do powstania tegoż dzieła i zaproponować współpracę. Widzimy w Pana twórczości potencjał.

Fala ekstazy rozlała się po jego ciele i rozbudziła wyobraźnię. Gdyby tylko wiedział, że to dopiero przedsmak tego co dzisiaj się wydarzy.

...

Kuchenna wrzawa była słyszalna w całej restauracji. Po skończonym wernisażu tłum ludzi wszedł do restauracji. Kelnerzy stawali na głowach, aby zadowolić głodnych klientów. Po kilku chwilach wszystkie stoliki się zapełniły, więc niektórym musieli odmawiać, wysłuchując później ich żali i frustracji.

Andrzej pełny sił i witalności spokojnie przygotowywał posiłki, podczas gdy reszta brygady nerwowo biegała po kuchni bez celu. Przerwał krojenie cytryny, odwrócił się i spojrzał na bałagan.

- Ej! - krzyknął na całe gardło, aż sam siebie zaskoczył. - Co wy odpierdalacie? Spójrzcie!

Wszyscy rozejrzeli się po pomieszczeniu.

- Co za bajzel! - warknął. - posprzątajcie to natychmiast!

Skierował się w stronę drzwi, aby wyjść i poszukać Jerzego, który przywołałby załogę do porządku.

Ledwo przeszedł przez drzwi, po czym stanął jak wryty. Jego oczom ukazał się nieskazitelnie piękny blondyn, którego spotkał w piątek wieczorem na plaży. Pałaszował jego rybne gołąbki, rozmawiając z resztą towarzystwa i uśmiechając się, od czasu do czasu.

- Andrzej. - poczuł klepnięcie na ramieniu. - Co tak stoisz jak słup soli? Czemu nie jesteś w kuchni? 
- Właśnie miałem Pana poszukać. Niech Pan pomoże mi ogarnąć ten burdel na zapleczu.

Po kilku minutach wszystko wróciło do normy.

No, prawie wszystko.

Wszystko poza Andrzejem, którego myśli wciąż kumulowały się wokół tajemniczego chłopaka.

Później, gdy znajdzie chwilę czasu, podejdzie do niego i zagada. Na pewno.

...

O godzinie dziewiętnastej ruch w restauracji powoli się zmniejszał, a zadowoleni goście zaczynali opuszczać swoje stoliki.

Jednak nie Neptun. On wciąż wraz z rodziną siedział i gawędził.

Po kilku chwilach wstał i skierował się w stronę łazienki. Był już przy drzwiach kiedy kucharz stanął mu na drodze.

Zaskoczony Neptun rzekł

- Przepraszam, chciałbym przejść.

Kucharz odsunął się, aby go przepuścić.

"Dziwne," - pomyślał. - tajemniczy, przystojny chłopak, który przyglądał mu się na plaży, okazał się kreatorem dzisiejszej kolacji.

Po kilku chwilach wyszedł z łazienki. Ani śladu chłopaka. Wrócił do stolika.

- Coś taki rozkojarzony synu?
- To przez te wszystkie emocje.

Zastanawiał się jaką teraz potrawę przygotowuje jego brunet.

Czuł jednak, że za chwilę znowu się pojawi, i że tym razem nie skończy się tylko na spojrzeniu.

...

Dobiegała już dwudziesta pierwsza, czyli godzina zamknięcia restauracji. Ostatni goście wyszli już kilka minut temu, więc można było już powoli sprzątać.

- Nie ukrywam, że dzisiejszy bałagan, który powstał w kuchni mnie trochę zaniepokoił, - rzekł Jerzy. - jednak odwaliliście kawał dobrej roboty, zwłaszcza ty Andrzeju. Bez Ciebie ta kolacja by się nie udała. 
- Dziękuję.
- Nie dziękuj, tylko idź odpocząć. Zresztą wy też. Jutro restauracja będzie zamknięta, więc sprzątaniem zajmiemy się we wtorek rano. Ahoj załogo!
- Ahoj! - krzyknęli wszyscy chórem.

Po kilkunastu minutach wszyscy zdążyli się już zabrać. Tylko Andrzej jeszcze zbierał swoje manatki.

Przypomniał sobie, że nie zagadał do słodkiego blondyna, choć miał ku temu okazję. Stał z nim twarzą w twarz, a jednak coś go zablokowało.

Miał właśnie sięgać po pęk kluczy kiedy usłyszał kroki.

Odwrócił się i ujrzał subtelnego młodzieńca.

Następny Rozdział - TUTAJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz